Dopiero co pisałam post z podsumowaniem marca a już jutro zaczyna się maj. Kwiecień był dla mnie szalonym miesiącem. Tak jak pisałam w poprzednim poście dużo czasu spędziłam w rozjazdach. Na rowerze zwiedziłam okolice mojego miasta i aż wstyd przyznać, że nie wiedziałam ile pięknych miejsc jest wokół. Cały ten czas wspominam bardzo pozytywnie.
Udało mi się wyskoczyć na 2 dni do Sopotu, gdzie wraz z chłopakiem i kolegami pobiegliśmy w Runmageddonie. Dystans to jedynie 6 km, ale nie było tak łatwo ;) na trasie czekało na nas ponad 40 przeszkód. Do najciekawszych należał przeskok na linie, niczym Indiana Jones, przejście przez około 3 metrowe ścianki, skok przez ogień oraz moje ulubione : wejście do kontenera pełnego wody z lodem. Był to pierwszy taki bieg w moim życiu, ale już dziś wiem, że we wrześniu zmierzę się z dystansem 12 km. Uwielbiam sport za atmosferę, pozytywną energię i radość z aktywności fizycznej samej w sobie. Jednak był to pierwszy raz, gdy doświadczyłam takiego wsparcia od innych zawodników. Przez całą trasę nie było momentu, w którym nie mogłabym liczyć na pomoc silniejszych kolegów czy koleżanek. W takich momentach wraca mi wiara w ludzi! :)
TAK WYGLĄDAŁ NASZ BIEG
Wracając. Kwiecień to również miesiąc moich zmagań z licencjatem. Tak naprawdę, dopiero dziś ruszyłam z pracą do przodu. Do końca weekendu planuję skończyć 2 rozdział. Zobaczymy jak mi pójdzie. W wersji optymistycznej całą pracę fajne byłoby skończyć jeszcze przed naszym wyjazdem do
SPA
Oprócz tego :
Już za kilka dni zapraszam Was na post z mojej sesji z Weroniką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz